Polska kraina Pisarzy!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Stowarzyszenie młodych polskich pisarzy i poetów!
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 ZAGUBIONY...

Go down 
AutorWiadomość
justa809
PISK-lak
PISK-lak



Female Liczba postów : 2
Age : 35
Registration date : 05/12/2012

ZAGUBIONY...  Empty
PisanieTemat: ZAGUBIONY...    ZAGUBIONY...  I_icon_minitimeSro Gru 05 2012, 17:12

ZAGUBIONY...

Zagubiony w blasku dnia, zaplątany w kłębku skojarzeń i domysłów brnę przez życie szukając ukrytego głęboko celu, celu który być może nie istnieje, bo czy kiedykolwiek ktoś go znalazł?? Czy ktoś może jasno określić i powiedzieć z czystym sumieniem ze przeżył każdy dzień tak aby przybliżało go to do poznania sensu naszej egzystencji. Mogłoby się wydawać że jestem szczęśliwym i spełnionym człowiekiem, mam prace dającą mi utrzymanie, mam kochającą zonę i dwójkę dzieci, ale czy to pozwala mi mówić o sobie jako o osobie która wie po co żyje? Otóż nie. Każdy dzień jest taki sam. Szary, monotonny i pozbawiony jakiejkolwiek radości. Żyje bez radości, a to sprawia ze jestem nieszczęśliwym człowiekiem. Rano idę do pracy, mijam zapracowanych i zaspanych ludzi pędzących do swoich biur i zakładów tylko po to by przeżyć kolejny nudny i pozbawiony kolorów dzień. Wracam i sytuacja się powtarza, jedyna różnica jaka zauważam to zmęczenie malujące się na twarzach przechodniów. Raz na jakiś czas ktoś zatrąbi na pieszego przebiegającego niezgrabnie przez środek drogi tak jakby chciał popełnić samobójstwo. Czasem zastanawiam się nad tymi ludźmi. Oczywiście nie nad wszystkimi. Takiemu wyzwaniu mój ograniczony umysł nie jest w stanie podołać. Mowie tu o jednostkach, mijam ich na chodniku, ulicy, w pracy czy tez w sklepie. Ludzie tacy jak ja. Pozbawieni radości i sensu życia. Patrzę im w twarze i widzę jak życie umyka im przez palce. Ciekawe czy oni widza to samo patrząc na mnie? Pewnie tak. Wydaje mi się ze każdy z nas ma określony czas życia, który być może ustala tam ktoś na górze. Może klika w swoim niebiańskim komputerze opcje losuj. I wtedy ktoś na Ziemi umiera z niewyjaśnionych nieraz przyczyn. Podobno każdy jest kowalem własnego losu, ale czy nie mieliście nieraz takiego wrażenia ze nic nie zależy od was? Czy nie czuliście się kierowani, sterowani jak komputerowe postaci w bardzo nieudolny sposób. Tak jakby to małe dziecko dorwało się do klawiatury i myszki i włączyło jedna z tych głupkowatych gier symulujących ludzkie życie. Osiągnąłem sporo, ale to wszystko było raczej dziełem przypadku w którym nie miałem wiele do powiedzenia. Ot tak po prostu, stało się. Dziwne, nieprawdaż? Wiedziałem ze kiedyś zakończę swój marny żywot, ale myślałem raczej o śmierci w czasie spania, lekkiej, bezbolesnej. Nie spodziewałem się ze ten czas może przyjść już dziś, ze tak to się może zakończyć. Ostatnia rzeczą, która widziałem przez swoje ludzkie oczy był błysk świateł samochodu, a chwile potem widziałem ludzi biegnących w moim kierunku. Potem, co dziwne poczułem jak moje serce przestaje bić, ale mozg nadal rejestrował obrazy. Widziałem przerażonego człowieka który się nade mną nachyla. Starałem się krzyknąć, powiedzieć coś ale mój organizm już dla mnie nie pracował. Tak jakby ktoś wyjął mi baterie. Czułem ze stało się coś bardzo złego ale jakoś nie potrafiłem uświadomić sobie do końca ogromu tej sytuacji. Właściwie dopiero po chwili zorientowałem się ze patrzę na siebie z boku, ze moje ciało leży w plamie krwi, otoczone przez gromadkę próbujących pomoc ludzi. Zdałem sobie sprawę z tego ze już za późno na jakakolwiek pomoc. Byłem tak bardzo martwy, ze bardziej się już nie dało. Byłem duszą, chyba tak muszę się nazwać. Nigdy nie wierzyłem w takie sprawy, ale w zaistniałej sytuacji chyba muszę zmienić poglądy. Byłem czymś co myślało, w jakimś stopniu czuło i było na miejscu wypadku. Rozglądałem się naokoło, spojrzałem na samochód który mnie potrącił. Siedziała w nim kobieta tuląca rozedrganymi dłońmi małe dziecko tak aby nie widziało mojego ciała. Mężczyzna który kierował auto jak się domyśliłem był jednym z tych którzy próbowali mnie reanimować. Stałem tak długo, ale nie wiem jak długo. Chyba nie umiem już określić czasu. Może czas już dla mnie nie istnieje? Bo i po co? Przecież już nigdzie nie muszę się spieszyć. Jakiś czas trwało zanim zabrano moje ciało do karetki, ludzie rozeszli się do domów bądź do pracy. Policja przesłuchiwała przy radiowozie kilka osób w tym i kierowcę samochodu. Właściwie nie wiem jak to się stało, starałem się przypomnieć sobie ostatnie chwile życia i dojść do tego jak zginąłem. Czy to była jego wina, czy tez moja? Chyba nigdy się tego nie dowiem.
Tak naprawdę nie ma to najmniejszego znaczenia. Stałem na środku drogi patrząc jak wszystko przemija, jak wszystko wraca do swojego dawnego powolnego i monotonnego rytmu. Zastanawiałem się teraz co dalej, przecież nie żyje. Spodziewałem się jakiegoś światła czy tym podobnych rzeczy. Może jakiegoś posłańca, bo rzecz jasna nie mogę tak stać na środku ulicy do końca świata. Skoro musiałem uwierzyć w dusze, to i chyba wypadałoby żeby było tez jakieś niebo, piekło czy jakiś czyściec. Ale nic się nie pojawiło. Stałem tak w miejscu, widząc zachód słońca, później wschód, jeszcze jeden zachód i parę kolejnych. Uzmysłowiłem sobie ze nic się jednak nie stanie, nie ma żadnego cholernego światła, a ja zostałem tu sam. No właśnie, sam? Skoro nie ma nieba i piekła to przecież gdzieś się wszyscy musza podziewać. Tylko czemu nikogo nie widzę? A może tak wygląda piekło, błąkanie się bez sensu po świecie, oczywiście w samotności. Ewentualnie czyściec, no bo chyba nie jest to niebo. Nie widzę w tym nic niebiańskiego. Nie wiedząc nawet kiedy, moje eteryczne nogi poniosły mnie w jakieś nieznane mi za życia miejsce. Zobaczyłem dziwną szarą, bardzo wąską i bardzo długą alejkę, na końcu której były drzwi. Podszedłem tam powoli, nacisnąłem niepewnie na klamkę, drzwi zaczęły się otwierać i zobaczyłem oślepiające światło, było tak mocne ze musiałem przymknąć oczy. Po chwili je otworzyłem z ciekawości co tam zobaczę. Czy to właśnie jest to niebo??Czy jednak to wszystko o czym mówi nam kościół i religia to prawda? Czy zaraz wejdę w światło i pojawię się z drugiej strony? Wytężałem wzrok, ale jeszcze nic nie mogłem zobaczyć, tak jakby moje oczy były bardzo ciężkie. Po chwili usłyszałem tylko jedno zdanie : „wybudza się, panowie dokonaliśmy cudu”.
Powrót do góry Go down
 
ZAGUBIONY...
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Polska kraina Pisarzy! :: Proza :: Nasze opowiadania-
Skocz do: