Polska kraina Pisarzy!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Stowarzyszenie młodych polskich pisarzy i poetów!
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Per aspera ad astra - opowiadanie

Go down 
3 posters
AutorWiadomość
Amy
PISK-lak
PISK-lak
Amy


Female Liczba postów : 8
Age : 32
Registration date : 19/09/2008

Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitimePią Wrz 19 2008, 18:35

Postanowiłam umieścić tu swoje opowiadanie, licząc na konstruktywne komentarze ze strony forumowiczów. Blog to nie to samo, o czym każdy wie.
A teraz zapraszam do wyrażania swoich opinii, oczywiście, po przeczytaniu poniższych rozdziałów.

Per aspera ad astra - Przez cierpienie do gwiazd

prolog

Krople deszczu niespokojnie uderzały o parapet, zagłuszając wszelkie inne dźwięki. Na werandzie przytulnego, acz skromnego domku siedziała dwudziestoletnia dziewczyna. Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że uchodzi za przeciętną kobietę. Jej szare, stalowe oczy przywodziły na myśl bezgraniczną pustkę i kontrastowały z czarnymi jak heban, długimi włosami. Na nosie miała kwadratowe okulary, a krwistoczerwone wargi układały się w krzywy uśmiech. Spoglądając przed siebie z dozą pewnej obojętności, wybijała rytm pomalowanymi na czarno paznokciami, stukając o schodek.
- Kolejny raz się tu spotykamy – powiedział chłopak, siadając obok niej. Jasne włosy opadały mu na czoło, lekko przykrywając zieleń jego oczu.
- Zapewne nie ostatni – odparła chłodno, nawet na niego nie patrząc. – Co tym razem?
- To, co zwykle. On chce cię widzieć. – Spojrzał w jej oczy, wyraźnie czegoś szukając.
- I na chęciach niech się skończy.
- Myślałem, że zapomniałaś – odezwał się cicho. – Minęło tyle czasu.
- Nigdy tego nie zapomnę. – Wstała i otrzepała spodnie z kurzu. – Ale on również. Niedługo zapłaci za wszystko, co zrobił.
- To twój ojciec. – Ostrzegający ton głosu nie wystraszył dziewczyny.
- To BYŁ mój ojciec. Teraz jest wrakiem człowieka.
- Co nie zmienia faktu, że jest naszym ojcem.
- Nie pieprz mi tu o rodzinnych powiązaniach – powiedziała spokojnie, trzymając emocje na wodzy. – Wiesz, jak było. Gdybyś wtedy coś zrobił... To już nieistotne. Jesteś takim samym tchórzem, co kiedyś. Nic nie zrobiłeś, ty cholerny tchórzu. A ja... musiałam.
- Miałaś szesnaście lat. Na Boga, byłaś jeszcze dzieckiem.
- Bronisz go. – Bardziej stwierdziła niż zapytała. – Jak zawsze. Nigdy nie zrozumiesz, kim on jest.
- Nie, to nie tak. Musisz z nim porozmawiać. On się zmienił.
- Idź już. Po prostu sobie idź – odezwała się cicho. – I nie wracaj. Tak będzie dla ciebie najlepiej.
- Do zobaczenia.
- Już niedługo los przyniesie zemstę – szepnęła, ale mężczyzny już nie było.

Cofnęła się pamięcią wstecz, przypominając sobie wydarzenia sprzed kilku lat.
***
Dwunastoletnia dziewczynka z czarnym kucykiem i szarymi oczami siedzi przy stole, odrabiając lekcje. Jej spokój zakłóca wtargnięcie ojca do pokoju.
- Co tam robisz, maleńka? – Siada obok niej, a ona czuje ostrą woń alkoholu.
- Lekcje.
- Nie znajdziesz czasu dla taty? – pyta, a dziewczynka na niego patrzy. Czuje na swojej nodze dotyk jego dużo większej dłoni.
- Tato, co ty robisz – mamrocze zawstydzona.
- Skarbie, tata jest smutny. Musisz pomóc mi zapomnieć. – Przesuwa rękę wyżej, aż trafia na pachwinę.
- Tatusiu...
- Ćśśś. Nic nie mów, maleńka.

Jednym ruchem rozpina jej rozporek i zsuwa spodnie, nie zważając na to, że dziewczynka siedzi sztywno i nieruchomymi oczami patrzy się w ścianę. Oblizując lubieżnie wargi, łapie ją i kładzie na łóżku. Zdejmując jej majtki, z pijackim uwielbieniem obserwuje jak mała zaciska usta i zamyka oczy ze strachu. Czuje jego dłonie, jego palce wędrujące po jej ciele, po wszystkich zakamarkach. Na końcu słyszy jeszcze słowa: kocham cię, maleńka. Ojciec opuszcza pokój..

***
Czternastoletnia Angela niemo wpatruje się w swojego oprawcę. Nie ma już siły, żeby się przeciwstawić, coś powiedzieć. Patrzy jak ojciec kładzie się na niej i bestialsko pożera wzrokiem. Dotyka ją wszędzie, gdzie nie powinien. Dziewczyna nawet nie płacze – już dawno uroniła wszystkie łzy – wie, że to nic nie daje, a tylko zwiększa wściekłość tego człowieka.
- Kochasz swojego tatusia? – zadaje pytanie, z wyczekiwaniem łaknąc odpowiedzi.
Nic nie odpowiada, jedynie mocniej zaciska pięści leżące bezwładnie na łóżku.
- Pytałem o coś – syczy, łapiąc dziewczynę za nadgarstki.
- Zostaw mnie – mówi z dziwnym spokojem. – Nie dotykaj.

Mężczyzna śmieje się ochryple i, patrząc na córkę pożądliwie, wchodzi w nią jednym mocnym pchnięciem. Słychać tylko jego głośny oddech. Dziewczyna powstrzymuje cisnące się do jej oczu łzy. Bo nie może okazać słabości.
***
- Angela... Tato... – szepcze chłopak, spoglądając na oboje leżących w łóżku.
- Brian, wyjdź. – Opanowany głos ojca dociera do chłopaka, który dostrzega jeszcze nieme błaganie siostry w oczach. Ucieka.
- Proszę, nie. – Szept przerywa ciszę. – Nie rób tego.
- Milcz, maleńka.
- Czemu tu robisz? Nie kochasz mamy? – pyta dziewczyna. Odgłos uderzenia rozbrzmiewa w pokoju, zagłuszając przyśpieszony oddech Angeli.
- Tylko głupcy wierzą w miłość. - Łapie się za policzek i zastyga. Nic więcej nie mówi, a zadowolony ojciec całuje ją zaborczo po szyi.
***
Szesnastoletnia dziewczyna z wielką torbą w ręku stoi przed swoim rodzinnym domem. Spogląda na niego jakby ze smutkiem, po czym odchodzi. Ucieka przed Nim, przed Oprawcą. Modli się, żeby wszystko było dobrze.
Powrót do góry Go down
Amy
PISK-lak
PISK-lak
Amy


Female Liczba postów : 8
Age : 32
Registration date : 19/09/2008

Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Re: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitimePią Wrz 19 2008, 19:05

1.

- Wejdź do środka, bo się przeziębisz – usłyszała głos Cynthii, swojej współlokatorki. Niechętnie odwróciła się w jej stronę i przyjrzała przyjaciółce. Bujne brązowe loki okalały delikatną, wręcz dziecięcą twarz. Bursztynowe oczy patrzyły na świat dokładnie i racjonalnie. Angela często zastanawiała się, jakim cudem ta dziewczyna znalazła się w jej życiu. Pojawiła się tak niespodziewanie – natknęła się na nią, gdy tułała się po mieście, szukając schronienia. Jako szesnastolatka z torbą w ręku nie miała żadnych perspektyw. A tu proszę, spotkała dziewczynę, tak łudząco podobną do niej samej, ale jednocześnie zupełnie inną. Po kilku godzinach rozmowy postanowiły razem wynająć mieszkanie za pieniądze Cynthii, która miała na karku dwa lat więcej.
- I nie patrz tak na mnie – ofuknęła ją, mrużąc oczy. – Masz takie wyrachowane spojrzenie.
- Daj spokój. – Wstała i obie weszły do środka.
- Nad czym tak zawzięcie myślałaś? – odezwała się Cynthia, mieszając herbatę łyżeczką.

Przez chwilę zapanowała cisza. Angela westchnęła głośno, starając się dobrać odpowiednie słowa.
- Brian tu był. – Zrozumienie pojawiło się w oczach brązowowłosej.
- Rozumiem.
- Wiem... mam tego dosyć... Nie wiem, co on sobie wyobraża, przychodząc tutaj. Jeśli myśli, że to coś zmieni...
- Jest zagubiony, tak myślę. Musi wybrać między siostrą a ojcem.
- Taa... – prychnęła, kręcąc głową. – On wybrał już dawno.
- Może żałuje... Albo coś kręci.
- Stawiam na to drugie. – Zawahała się. – Mówił, że on na mnie czeka.
- Nie przejmuj się. Mieszka daleko stąd.
- Nie o to się martwię – skłamała gładko, patrząc na koleżankę. – Coś mi mówi, że ma zamiary, jakieś zamiary wobec mnie. A ja, za cholerę, nie wiem jakie.

Cynthia podrapała się po podbródku i zamyśliła. Nagle jej twarz rozjaśnił uśmiech satysfakcji.
- Co?
- Porozmawiam z Brianem – powiedziała spokojnie. Angela spojrzała na nią zdziwiona.
- Myślisz, że coś ci powie?
- Kochana, alkohol plus kobiece wdzięki to pewnik. – Zaśmiała się perliście.
- Oby Brian coś wiedział.
- Musi wiedzieć.
- k****, czasem myślę, że jesteś gorsza ode mnie.
- Wezmę to za komplement. – Uśmiechnęły się do siebie. W głowie Cynthii narodził się plan.

***

Niespokojnie przemierzała ulice Londynu, rozglądając się na boki. Od jakiegoś czasu czuła na sobie czyjś wzrok, ale nie miała pojęcia, kto jest na tyle głupi, żeby ją śledzić. Skręciła w pobliską uliczkę i przyśpieszyła kroku. Od rozmowy z Brianem minęło zaledwie kilkadziesiąt minut, ale bała się, że zapomni szczegóły, które były naprawdę istotne. W duchu powtarzała sobie, że natychmiast musi porozmawiać z Angelą.
Faceci to bezmózgie stworzenia, pomyślała, przypominając sobie jak łatwo poszło jej z Brianem. Wystarczyło odpowiedno to rozegrać i był na moje skinienie.
Gdy jej oczom ukazał się Oxygen Nightclub – miejsce, w którym miała spotkać się z przyjaciółką – szybko weszła do środka, po raz ostatni oglądając się za siebie. Zamrugała kilkakrotnie, besztając się w myślach. Mimo że była częstym gościem tego lokalu, nadal nie mogła przyzwyczaić się do dominującej tu czerwieni. Pewnym krokiem podeszła do baru, zauważając, że ludzi jest naprawdę dużo. Uśmiechnęła się delikatnie do barmana, co zawsze odnosiło odpowiedni skutek. Wyłowił jej spojrzenie, odpowiadając na uśmiech.
- Dwa razy gin z tonikiem – powiedziała, wkładając mu do ręki dwadzieścia funtów. Kiwnął uprzejmie głową i, chowając pieniądze, zabrał się do roboty. Cynthia rozejrzała się wokół, wzrokiem poszukując koleżanki.
- Tu jestem – usłyszała znajomy głos i odwróciła się z ulgą. Angela patrzyła na nią z zainteresowaniem, niemal chorą ciekawością.
- Zaraz ci wszystko opowiem – syknęła cicho, biorąc od barmana drinki. – Chodźmy usiąść.

Zerknęła na wolny dwuosobowy stolik w rogu pomieszczenia i po chwili obie dziewczyny przy nim siedziały.
- Więc? – Niecierpliwość w głosie Angeli była aż nadto widoczna.
- Nie mówiłaś, że twój brat jest przystojny – odezwała się Cythia, śmiejąc się w duchu. O, tak, mój typ.
- Zależy dla kogo – odparła zniesmaczona. – Dowiedziałaś się czegoś?
- Miałaś rację – powiedziała cicho. – Twój ojciec...
- To nie jest mój ojciec!
- Przepraszam. – Poczucie winy odmalowało się na twarzy Cynthii. – Brian powiedział, że on chce się z tobą zobaczyć, żeby... Wyrównać rachunki.
- Co... – wymamrotała. – Jak to... Nie rozumiem.

Cynthia pokiwała wolno głową. Ona także nie rozumiała wszystkiego.
Umówiła się z Brianem w obskurnej knajpie na rogu przecznicy. Nie dość, że przyszedł spóźniony, to jeszcze miał na twarzy zagadkowy uśmiech.
- Chciałaś coś ode mnie, prawda? – zapytał mężczyzna, dopijając czwarte piwo.
- Właściwie... To tak.
- No to pytaj o co chcesz – warknął, mierząc kobietę rozbawionym spojrzeniem.
- Chodzi o twojego ojca...
- Mówisz o tym... Sukinsynie?

Cynthia nie odezwała się słowem, w myślach zastanawiając się, czemu zmienił nastawienie.
- Widzę, że cię zaskoczyłem – odezwał się cichym głosem. – Cóż. W końcu musiałem zrozumieć, jaki z niego człowiek.
- Masz na myśli... – zaczęła, ale przerwał jej unosząc dłoń.
- Tak. To, co robił z Angelą. Wcześniej... myślałem, że to nic takiego. Usprawiedliwiałem go w swoich oczach. Tak bardzo chciałem... Tak chciałem wymazać z pamięci ten obraz, kiedy ich nakryłem. Ale nie mogłem. Nawiedzali mnie w snach.
- Czemu nic nie zrobiłeś? – Cichy szept dotarł do jego uszu i Brian uśmiechnął się blado.
- Co ja mogłem? Przyznaję, jestem tchórzem. Wielkim tchórzem.
- Nie... Nie jesteś – szepnęła, łapiąc go za rękę. – Wyprowadź się od niego.
- Nie mogę. – Wyrwał swoją dłoń i spojrzał na nią niemal błagalnie. – On za dużo o mnie wie. Zniszczy mnie.
- Pomożemy ci. Jestem pewna, że Angela zrobi wszystko, co może.
- Nie znasz go – zaśmiał się gorzko. – On jest zdolny do wszystkiego.
- Co zamierza zrobić z Angelą?
- Chce się z nią spotkać... – zawahał się. – I dokończyć to, co zaczął.
- Oh, nie... – jęknęła, zakrywając usta ręką.

Mężczyzna pokiwał głową i pogrążył się w rozmyśleniach.

- Jesteś tam? – Otworzyła oczy i zobaczyła, jak Angela macha jej ręką przed oczami.
- Zamyśliłam się, przepraszam.
- Co miałaś na myśli, mówiąc, że chce wyrównać rachunki?
- On... Brian powiedział... że chce dokończyć to, co zaczął. – Dziwnie puste oczy Cynthii spotkały stalowe tęczówki Angeli, w których widać było tylko przerażenie. I ból.
Powrót do góry Go down
Amy
PISK-lak
PISK-lak
Amy


Female Liczba postów : 8
Age : 32
Registration date : 19/09/2008

Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Re: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitimePią Wrz 19 2008, 19:06

3.

Jesienią ulice Londynu tliły życiem. Szczególnie późnym wieczorem. Wystawy sklepowe przyciągały uwagę klientów, zachęcając do zakupów. Kolorowe lampy oświetlały aleje, a gwar rozmów zagłuszony był przez przejeżdżające samochody. Ludzie zajęci sobą i chęcią dobrze spędzonego wieczoru, nie zauważyli, że pod zamkniętym jeszcze pubem siedzi skulona postać. Na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zwyczajnego bezdomnego, ale tak nie jest.
Po jakimś czasie podchodzi do niej wysoki człowiek z kapturem na głowie.
- Wstań. – Pada z ust nieznajomego, który szczelnie zasłania twarz. – Aribal.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz – mówi i podnosi się z ziemi. Czarne proste włosy opadają mu na szyję, a czarne oczy wyrażają niechęć. – Naprawdę interesujące hasło, Bride.
- Nie czepiaj się, Michael. Przejdźmy do rzeczy. Mam dla ciebie zadanie.
- Doprawdy? – Kpina w jego głosie jest prawie niewyczuwalna.
- Dostaniesz to, co zwykle plus pięćdziesiąt procent.

Czarne oczy błysnęły w dziwny sposób. – Co to ma być?
- Mniemam, że sprawi ci przyjemność. Mówię o mojej córce, Angeli Bride...

***
Gwałtownie podniosła się z łóżka, przeklinając się w duchu. Znowu miała koszmar z ojcem w roli głównej. Przetarła zaspane oczy i podciągnęła kolana pod siebie. Miała świadomość tego, że nie wymaże z pamięci wspomnień. Wspomnień, które tak bolały.
Nie zauważyła nawet, kiedy po jej policzkach popłynęły łzy. Nie płakała tyle czasu, ale po rozmowie Cynthii z Brianem, wiedziała, że nie zaśnie spokojnie.
Słysząc kroki dochodzące z sąsiedniego pokoju, wytarła rękawem twarz i przykryła się szczelniej kołdrą. Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Wejdź – powiedziała szeptem. Cynthia niepewnie spojrzała na Angelę i zaraz była obok niej.
- Znowu on? – Pytanie pozostało bez odpowiedzi, bo dziewczyną wstrząsnął szloch.

Bez słowa przytuliła ją, delikatnie głaskając po plecach.
- Chcę zapomnieć – wymamrotała, z trudem łapiąc powietrze. – Nienawidzę być słaba.
- Nie jesteś słaba, nie mów tak.
- Wszystko... To wszystko przez niego... Zapłaci mi za to.
- Ćśśś. – Zaczerwienione oczy Angeli nagle rozszerzyły się w zrozumieniu.
- Wiem.
- Co wiesz? – Odsunęła się od przyjaciółki.
- Wiem, że ... – ucięła i dodała coś zupełnie innego. – wszystko będzie dobrze.

Cynthia uśmiechnęła się lekko.
Sprawię, że zapłaci.

***
- Chodź, bo się spóźnimy – usłyszała wołanie Cynthii. Rozejrzała się po salonie, zatrzymując wzrok na rozrzuconych ubraniach i weszła do przedpokoju.
- Możemy iść – odparła radośnie. Poprawiła jeszcze czerwoną sukienkę i założyła płaszcz.
- Kobieto, czy ty zawsze musisz wyglądać tak seksownie? – Cichy śmiech rozbrzmiał w pomieszczeniu.
- Masz zamiar przerzucić się na dziewczynki?
- Cha, cha, cha. – Pokręciła rozbawiona głową i obie wyszły z domu.


Droga do restauracji zajęła im kilkanaście minut. Wnętrze wyglądało bardzo elegancko. Granatowe ściany i biały sufit tworzyły subtelną i klasyczną atmosferę. Angela wraz z Cynthią rozejrzały się po lokalu, szukając znajomych twarzy. Nagle twarz starszej dziewczyny rozjaśniła się w uśmiechu i pomachała ręką, patrząc na grupę ludzi siedzących przy stoliku. Porozumiewawczo się uśmiechając, skierowały się do nich.
- Cyn – zawołała blondynka w różowej garsonce. Wściekle różowej. Wstała i nie bacząc na ironiczną minę dziewczyny, przytuliła ją mocno.
- Tak, cześć Jud – odpowiedziała Cynthia, delikatnie odsuwając ją od siebie. – Poznajcie moją przyjaciółkę, Angelę.

Judith zmierzyła ją wzrokiem. – Gdzieś cię już widziałam...
- Możliwe. Miło cię poznać. – Wyciągnęła rękę i uprzejmie się uśmiechnęła. Blondynka uścisnęła niepewnie jej dłoń i usiadła.
- Angela, poznaj Kate i Daniela. – Wskazała na rudą kobietę i mężczyznę z okrągłymi okularami.
- Cieszę się, że cię wreszcie poznałam – powiedziała Kate, uśmiechając się lekko. – Cynthia dużo nam o tobie opowiadała.
- I wzajemnie – odparła Angela, przeklinając się w duchu, że nic nie wie o tych ludziach.
- Witam.
- Cześć Daniel.

Siadając przy stoliku, miała dziwne przeczucie, że wieczór nie skończy się tak szybko.

***
- Więc pracujesz... – zaczęła Judith, przyglądając się swoim paznokciom. – Gdzie?
- W agencji psychologicznej.
- I co tam robisz? – Padło pytanie od strony Kate.
- Jakby to powiedzieć. Jestem psychologiem.
- Radzisz ludziom, co mają robić, tak? – powiedziała Judith.
- Nie do końca. To skomplikowane. Pomówmy lepiej o ...
- Najmocniej przepraszam za spóźnienie – rozległ się ochrypły głos.

Angela odwróciła się gwałtownie, zastanawiając się, kto jej przerwał. Jej oczom ukazał się mężczyzna o czarnych, niemal granatowych włosach i równie czarnych oczach.
Musi mieć z trzydzieści lat, pomyślała.
- Michael! – zawołała Cynthia, wstając i całując go w policzek. – Co cię zatrzymało?
- Interesy, jak zwykle. – Uśmiechnął się przepraszająco, ale coś w tym uśmiechu zaniepokoiło Angelę. Nie zwracając uwagi na swoje przeczucie, spojrzała na mężczyznę przeciągłym wzrokiem.
- Michael, poznaj Angelę. Wspominałam ci o niej, pamiętasz? – powiedziała szybko Cynthia, siadając z powrotem.
- Cześć, miło mi. – Przyjrzał się dokładnie kobiecie. – Michael.
- Angela.

Mężczyzna zajął miejsce naprzeciwko brunetki, nie spuszczając z niej wzroku. Spojrzała na niego ironicznie, ale nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Uśmiechnął się drapieżnie, ale trwało to zaledwie sekundę, i na jego twarz powróciła pustka. Jedynie oczy zdradzały prawdę – determinację.
Powrót do góry Go down
Amy
PISK-lak
PISK-lak
Amy


Female Liczba postów : 8
Age : 32
Registration date : 19/09/2008

Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Re: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitimePią Wrz 19 2008, 19:09

4.

- Jud, daj spokój. Dojdę sama. – Wstała, ledwo utrzymując się na nogach. – Przestań!
- Cynthia – mówiła Judith przez telefon. – Nie wiem, co mam z nią zrobić. Upiła się... Nie mogę, muszę wracać... Tak... Oni też... Mogłaś zostać!... Wiem, że musiałaś. Dobrze, załatwię to.
- Michael. Odprowadzisz ją? – spytała, patrząc na mężczyznę z wyczekiwaniem.
- Nie ma problemu. – Oznajmił, podnosząc się z krzesła.

Judith kiwnęła głową i patrzyła, jak Angela chwiejnym krokiem rusza do wyjścia, podtrzymywana przez Michaela.

***
- Możesz mnie już puścić – westchnęła Angela, patrząc na niego nieprzyjemnie.
- Żebyś się przewróciła? Nie ma mowy. – Pokręcił głową.
- Puść mnie! – warknęła, próbując wyrwać się z uścisku.
- Uspokój się. Tylko cię trzymam. – Zacisnął uchwyt.

Proszę, nie. – Szept przerywa ciszę. – Nie rób tego.


- Nie dotykaj mnie, do cholery! – krzyknęła, odpychając go od siebie. Spojrzał na nią zaskoczony.
- O co ci chodzi? Chcę ci pomóc.
- Kim ty jesteś, żeby mi pomagać – powiedziała zimno, trzeźwiejąc. – Nikim!

Michael nic nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się krzywo, idąc przed siebie.
- Idziesz czy nie? – warknął.
- Odpierdol się, człowieku – odparła, machając ręką. Taksówka zatrzymała się z piskiem opon, wpuszczając kobietę do środka. – Żegnam.

Zamknęła drzwi i odjechała. Nie zauważyła, jak mężczyzna pogrąża się w myślach.

O, tak... To będzie czysta przyjemność.

***
Otworzyła jedno oko, żeby natychmiast je zamknąć. Potwornie bolała ją głowa, a światło w pokoju świeciło za mocno. Leżąc jeszcze chwilę, zastanawiała się, jak wróciła do domu. Kompletnie nic nie pamiętała, odkąd Cynthia wyszła z lokalu. Podtrzymując się na rękach, powoli otworzyła oczy i rozejrzała się. Wnętrze jej pokoju wyglądało tak samo, jak poprzedniego dnia. Zrzuciła z siebie kołdrę i uniosła brew.
Nawet się nie rozebrałam, pomyślała.
Nagle coś przykuło jej wzrok. Na nadgarstkach miała bardzo widoczne sińce. Palce były odciśnięte na czerwono, a wokół nich powstały sine plamy.
- Co to ma k**** być? – warknęła do siebie, i nie czekając na odpowiedź wstała się z łóżka.

Wchodząc do kuchni, miała nadzieję, że znajdzie tam Cynthię. I, nie pomyliła się. Dziewczyna siedziała przy stole, pijąc kawę. Nawet nie podniosła wzroku.
- Dobry – powiedziała obojętnie.
- Dasz mi trochę? – Pokazała na kubek z kawą, patrząc błagalnie.
- Nie – mruknęła.
- O co ci chodzi?
- Drobnostka... Nic się nie stało, jak zawsze... – odparła, podnosząc głowę.
- O czym ty mówisz?
- O Michaelu! – rzuciła głośno, mrużąc oczy.
- A co on ma do rzeczy?
- Miło go wczoraj potraktowałaś, naprawdę. Starał się, nawet chciał cię do domu odprowadzić, ale ty musiałaś pokazać, że nie jest ciebie wart i zmieszałaś go z błotem!
- Cyn, ja nic...
- Doprawdy? – warknęła, prostując się i wściekle patrząc na Angelę. – Jud zadzwoniła, że się upiłaś, więc poprosiłam ją, żeby ktoś cię odprowadził. Michael, jak na dżentelmena przystało, zgodził się i wyszliście z lokalu...
- Ale...
- Nie dość, że byłaś w stosunku do niego wręcz okropna, wyzywając go aż popadnie, to jeszcze uderzyłaś go! Za to, że próbował ci pomóc. Naprawdę... Nic nie zrobiłaś.
- Niemożliwe... Ja... nic nie pamiętam... – wymamrotała.
- To chyba nie jest dziwne, co? – zakpiła. – Wypiłaś prawie litr wódki!
- Umm...

Cynthia spojrzała z pogardą na brunetkę. – Spodziewałam się po tobie więcej...
- Och, przestań! Nie pamiętam nic, więc nie będę się tłumaczyć! Nie jesteś moją matką, więc nie praw mi kazań, proszę cię.
- Matką może nie, ale przyjaciółką tak. Jak mogłaś się tak zachować? – Podniosła głos.
- Nie wiem! Mam dziurę w głowie, więc nie pamiętam, jak traktowałam tego całego Michaela! Poza tym, kim on jest, że się tak przejmujesz? Czyżbyś znalazła nowego kochasia? Harry ci się znudził i potrzebujesz rozrywki? Za słaby w te klocki?!

Odgłos policzka rozbrzmiał echem w nagłej ciszy, jaka zaległa w kuchni po tych słowach. Angela spojrzała zszokowana na Cynthię, która, nic nie mówiąc, wyszła z pomieszczenia.
Wiedziała, że przesadziła, ale nie panowała nad tym, co mówi. Schowała twarz w dłoniach, powtarzając sobie w duchu jedno zdanie: Co ja narobiłam?

***
Jak ona mogła? Cynthia pokręciła smutno głową, narzucając na siebie płaszcz i wychodząc z domu. Zdawała sobie sprawę, że Angela mówiła to wszystko pod wpływem emocji i złości. Ale nie rozumiała, dlaczego. Przecież nie chciała źle. Dziś rano dzwonił do niej Michael i powiedział, co zaszło wczoraj między nim a jej przyjaciółką. Była na nią wściekła – jak mogła zachować się tak grubiańsko wobec osoby, która chciała jej pomóc? Dla Cynthii było to niepojęte.
Na dodatek, uderzyła go, kiedy chciał zaprowadzić ją do domu.
Skierowała się w stronę parku – miejsca, które odwiedzała regularnie od śmierci rodziców.
Usiadła na wąskiej ławce, otulonej kolorowymi liśćmi spadającymi z drzew.
Przecież... ja kocham Harry’ego..., pomyślała i, nie wiedząc, czemu, nawet w myślach zabrzmiało to nieszczerze.
Podkuliła kolana pod brodę i głośno westchnęła. Naprawdę, nie wiedziała, co ma o tym myśleć.

***
Dźwięk otwieranych drzwi wyrwał ją z rozmyśleń. Podbiegła szybko do przedpokoju i niemal rzuciła się na Cynthię.
- Przepraszam – mruknęła, ściskając ją mocno. – Nie chciałam... Naprawdę... Wiem, że kochasz Harry’ego... przepraszam...
- W porządku. – Blady uśmiech zagościł na twarzy Cynthii. – Ale Michaela musisz przeprosić ładniej.
- Och... Muszę?

Poważne kiwnięcie głową wystarczyło za całą odpowiedź. Angela, robiąc zbolałą minę, powlokła się do kuchni. k****, jak ja to zrobię?
***

Cały dzień zastanawiała się, co ma powiedzieć. Nie znała go tak dobrze, jak Cynthia. Nawet w połowie. Ironią losu było to, że naprawdę nic nie pamiętała. Mimo że koleżanka opowiadała jej kilka razy, co się wydarzyło, wspomnienia były zablokowane. Nie wiedziała, jakim cudem ma na rękach takie siniaki.
Umówiła się z nim nazajutrz w Oxygen Nightclub. Tylko tam czuła się bezpiecznie, bo, jak sama stwierdziła, to był jej teren. Chciała, żeby wszystko poszło po jej myśli bez żadnych nieprzyjemnych scen.
O dwudziestej drugiej, gdy już była gotowa, wsiadła w taksówkę. Cynthia pożegnała ją, życząc powodzenia. Wchodząc do klubu, miała niejasne wrażenie, że wszyscy na nią patrzą.
Cholera, mogłam ubrać dłuższą kieckę!
Rozejrzała się po wnętrzu.
- Szukasz mnie? - odezwał się Michael, pojawiając się nagle. Złapał ją w pasie, obracając twarzą do siebie.
- Tak – odparła chłodno, odsuwając się znacznie. – Może usiądziemy?

Kiwnął głową i zajęli miejsca przy barze, od razu zamawiając drinki. Angela spojrzała na mężczyznę, który przypatrywał jej się z zaciekawieniem.
- Po co chciałaś się spotkać? – spytał obojętnie.
- No... ja... – zaczęła. Diewczyno, to tylko facet!
- Przedwczoraj byłaś bardziej wyszczekana.
- Och, chciałam cię przeprosić. Zadowolony? – warknęła.
- Nie. – Jedno słowo rozpaliło w niej gniew.
- Co?!
- Nie przeprosiłaś mnie z własnej woli, tylko dlatego, że Cynthia ci kazała.
- A skąd możesz wiedzieć, co?
- Nie umiesz kłamać. A twoja żałosna próba przeprosin była nieszczera.
- Jak śmiesz!...
- Uspokój się, proszę. Mówię, co myślę.
- Chcesz, żebym ci powiedziała, co JA o tobie myślę! Ty wredny, arogancki sukin....
- Daj spokój, jesteśmy dorośli. – Jego spokojny ton głosu uciszył ją.
- Niewiarygodne – mruknęła, wypijając jednym łykiem drinka.
- Co jest takie niewiarygodne? – spytał rozbawiony.
- Nikt... dotąd jeszcze nikt nie sprawił, żebym się zamknęła.

Zaśmiał się głęboko, odchylając głowę do tyłu. Angela wymamrotała pod nosem coś, co brzmiało jak przekleństwa.
- Zachowujesz się jak dziecko. Zostawmy te animozje i chodźmy zatańczyć. – Wskazał na parkiet.
- Nie chcę.
- Ale ja tak – powiedział, łapiąc ją w talii i prowadząc na środek.

Spróbowała się wyszarpnąć, ale bez większego entuzjazmu. W końcu uległa, a Michael uśmiechnął się czarująco. Zupełnie nie przejmując się otoczeniem, zaczął tańczyć. Poruszał się płynnie, z gracją i bardzo umiejętnie. Tańczył z pasją, odrzucając do tyłu włosy, a na jego ustach błąkał się nieco figlarny uśmiech. Angela dołączyła do niego od razu. Nawet nie wiedzieli, jak dobrze razem wyglądają.
Przetańczyli jeszcze kilka piosenek, nie odzywając się do siebie, kiedy Angelę nagle oświeciło.
- Uderzyłam cię?
- Tak – odparł, uciekając wzrokiem.
- Dlaczego mam takie sińce na nadgarstkach? – zapytała chłodno.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Ja myślę, że wiesz. – Zostawiła go samego na środku parkietu i poszła do toalety.

Stanęła przed lustrem i spojrzała na swoje odbicie. Czarne włosy były w nieładzie, zapewne od tańca. Oczy świeciły się dziwnym blaskiem, a usta były delikatnie zaczerwienione.
Zerknęła na swoje ręce i uśmiechnęła się krzywo.
Coś musiało się stać, pomyślała. I dowiem się, co.

***
Ona mnie fascynuje, i to bardzo...
Michael pokręcił głową, na znak, że nie wierzy w to, co myśli. Bo, jak do diabła, może być zafascynowany tą kobietą? Patrzył jeszcze kilka minut w miejsce, gdzie zniknęła. Coś w jego podświadomości mówiło mu, że to dopiero początek.
***

Do pokoju wdzierało się natrętne słońce, które wypierało wszystkie cienie i podkreślało każdą zmarszczkę na białym prześcieradle. Angela poruszyła się niespokojnie przez sen. Mimo że obiecała sobie, że dowie się wszystkiego, nic nie zrobiła do tej pory. A minął już tydzień. Tego dnia wybierali się do restauracji (znowu). Był to pomysł Cynthii, która co rusz podkreślała, że musi zobaczyć na własne oczy, jakie są stosunki między Angelą a Michaelem.
- Wstawaj śpiochu. – Radosny głos Cynthii rozległ się w pokoju. Angela wymruczała coś w odpowiedzi i przeróciła się na drugi bok.
- No, nie daj się prosić. Jest ładna pogoda, pobiegajmy! – powiedziała, dotykając jej ramienia.
- Śpię... Sama idź...
- Jak chcesz – westchnęła, ale nie tracąc optymizmu, poszła się przebrać w sportowe getry i bluzę.

Miała wielką ochotę przebiec kilka kilometrów, więc nie zważając na przyjaciółkę, wyszła z domu.

###

Codziennie rano, jak to miał w zwyczaju, uprawiał jogging. Nie tyle go to odprężało, ile pozwalało na przemyślenie różnych zajmujących mu głowę spraw. Tego dnia nie było inaczej. Już o szóstej, gdy słońce powoli wychodziło zza horyzontu, ubierał się w ulubiony dres i biegał.
Włosy powiewały mu na wietrze, ale nie przejmował się tym. Co chwilę mrugał oczami, odgarniając wpadające kosmyki. Skręcił w wąską uliczkę, której trasę znał na pamięć. Po chwili dostrzegł naprzeciwko znajomą postać. Zatrzymał się, przy okazji łapiąc głębszy oddech.
- Cynthia, nie wiedziałem, że biegasz – odezwał się, lustrując ją wzrokiem. Musiał przyznać, że w tych legginsach wyglądała naprawdę uroczo.
- Michael. – Zachichotała lekko, po czym spoważniała. – Jak tam Angela?
- W jakim sensie? – spytał uprzejmie zdziwiony.
- Dobrze się dogadujecie?
- Można tak powiedzieć... – zaczął obojętnie. – Twarda jest.
- Nie przeczę. Ale powiem ci coś – szepnęła radośnie. – Przez każdą skorupę da się przebić, wierz mi.
- Taaa... Nic, tylko życzyć mi powodzenia. – Michael uśmiechnął się kpiąco.
- Nie bądź taki pesymistyczny, kolego.
- Życie mnie tego nauczyło – odparł poważnym głosem.

Spojrzała na niego smutno i kiwnęła głową. Miała wrażenie, że ten mężczyzna ma równie przygnębiającą przeszłość co Angela.
- Nie zajmuję ci czasu, zresztą, i tak muszę obudzić naszą śpiącą królewnę – powiedziała, uśmiechając się lekko.
- No, już. Uciekaj.

Popatrzyła na niego jeszcze raz przeciągłym wzrokiem, i rozeszli się w swoje strony.

***
Nie mógł się powstrzymać. Po prostu musiał na nią patrzeć – to było silniejsze od niego samego. Kiedy weszła do restauracji, pewnie nie wiedziała, że przyciąga męskie spojrzenia jak magnez. Nie za sprawą olśniewającej urody, bo nie była typową pięknością. Nie miała idealnej figury, idealnej cery, idealnych zębów. Nie mniej jednak, miała w sobie coś takiego, że mężczyźni lgnęli do niej, nieświadomi swoich popędów. Tym razem ubrała szykowną garsonkę rodem z lat siedemdziesiątych. Włosy upięła z tyłu, zostawiając kilkanaście pasem opadających lekko na twarz. Usta pomalowała na czerwono. Zauważyła jego wzrok i uśmiechnęła się krzywo. Nie odwrócił spojrzenia, jedynie wygiął pogardliwie wargi.
- Cześć Michael. – Podeszła do stolika i, jak gdyby nigdy nic, pocałowała go w policzek.
- Angela – odparł, starając się zachować spokojny wyraz twarzy, mimo że kobieta go zaskoczyła.
- Nikogo jeszcze nie ma?
- Nie, więc nie wiem po co udajesz tak miłą.
- Musiałam zachować pozory. Nie podoba ci się?
- Ależ skąd. Uważam cię za interesującą kobietę.

Spojrzała na niego w niemym szoku, ale szybko się zreflektowała.
- Więc teraz zamierzasz mnie poderwać?
- Myślisz, że mi się uda?
- To zależy.
- Od czego?
- Od ciebie. – Angela uśmiechnęła się szczerze rozbawiona. – Masz jakieś sposoby na takie kobiety jak ja?
- Na każdą jest sposób.
- Twoja pewność siebie mnie powala.
- Chciałaś powiedzieć, że działa na ciebie mój urok osobisty.
- O, tak. Wręcz nie mogę się tobie oprzeć – rzuciła ironicznie.

Nagle usłyszeli kroki, i jak na komendę, odwrócili się w lewo.
- Cieszę się, że widzę was razem – zaczęła Cynthia, uśmiechając się z satysfakcją.
- To dość... rzadki widok – dodała Judith i obie parsknęły śmiechem.
- Cześć dziewczyny – powiedział Michael.
- Cześć wredoty – powiedziała Angela w tym samym momencie. Spojrzeli na siebie zdziwieni, ale zaraz odwrócili wzrok.
- No, proszę. Czyżby coś nam umknęło? – Judith uniosła prawą brew do góry.
- Dogadaliśmy się – odparł gładko Michael i wszyscy usiedli.
- A już myślałam, że będziecie się kłócić i zmarnujecie nam wieczór – odezwała się Cynthia beztroskim tonem.
- No, wiesz co? Trochę wiary w ludzi. – Angela uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Coś państwu podać? – Przy stoliku pojawił się kelner z notesem w dłoni.
- Dla mnie pieczoną kaczkę w sosie pikantnym.
- Poproszę to samo.
- Cztery razy, niech będzie. I... trzy mrożone herbaty z wódką – powiedział Michael, patrząc na kobiety.

Kelner zanotował zamówienie i odszedł.
- Trzy? – Cynthia spojrzała na mężczyznę.
- Ja prowadzę. Poza tym ktoś musi odprowadzić uroczą Angelę do domu.
- Obiecuję, że tym razem cię nie uderzę – westchnęła Angela zmieszana.

Konsternacja pojawiła się na twarzy Michaela. Zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Jedynie zacisnął dłonie na swoim krześle.
Powrót do góry Go down
Makao!
Nielotek
Nielotek
Makao!


Female Liczba postów : 63
Age : 30
Registration date : 25/07/2008

Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Re: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitimePią Wrz 19 2008, 21:54

I wy mówicie, że moje opowiadanie jest za długie -.-
Przeczytam jak wszyscy wyjdą z pokoju, bo nie mogę się skupić Wink
Powrót do góry Go down
dann
Administratorzysko
Administratorzysko
dann


Female Liczba postów : 295
Age : 30
Skąd : się wziął Świat?
Ulub. rodzaj literatury : fantastyczny dramat :P
Registration date : 25/07/2008

Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Re: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitimePią Wrz 19 2008, 22:49

Po pierwsze: zaciekawiło mnie jak nie wiem ^^'''

Po drugie: błędy.
"Jesienią ulice Londynu tliły życiem. " - tliły? Moim zdaniem nie pasuje tu to słowo...
"- Cha, cha, cha." - A nie przypadkiem "ha, ha, ha"?
"I, nie pomyliła się. " - bez przecinka.

Gdzieś jest więcej tego opowiadania? ;>
Powrót do góry Go down
http://lilly-h.blog4u.pl
Amy
PISK-lak
PISK-lak
Amy


Female Liczba postów : 8
Age : 32
Registration date : 19/09/2008

Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Re: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitimeSob Wrz 20 2008, 10:12

Tam na górze ustalili, że "cha" może być używane jak"ha" - obie wersje są poprawne.

Mam je na blogu, jednakże tam jest tylko 1/2 rozdziału więcej. Niedługo go wkleję tutaj.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Per aspera ad astra - opowiadanie Empty
PisanieTemat: Re: Per aspera ad astra - opowiadanie   Per aspera ad astra - opowiadanie I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Per aspera ad astra - opowiadanie
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Polska kraina Pisarzy! :: Proza :: Nasze opowiadania-
Skocz do: