Polska kraina Pisarzy!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Stowarzyszenie młodych polskich pisarzy i poetów!
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Smierć Artysty.

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
sundokei
Lodowy pingwin
Lodowy pingwin
sundokei


Female Liczba postów : 134
Age : 29
Skąd : Lubicz
Ulub. rodzaj literatury : dramaty psychologiczne
Registration date : 26/07/2008

Smierć Artysty. Empty
PisanieTemat: Smierć Artysty.   Smierć Artysty. I_icon_minitimePon Lis 10 2008, 15:40

Powracam z nowa weną i nowym opowiadaniem, które miało wygrać jedna z głównych nagród na konkursie, ale niestety, nie dało rady ... W każdym razie jestem z niego tak dumna, ze muszę coś z tym zrobić ^^

Śmierć Artysty

Potrzebuję snu, by zastanowić się nad własnym życiem. Wśród pożółkłych poduszek i pościeli sprzed dziesięciu lat, móc spojrzeć na swe życie w trochę inny sposób niż zazwyczaj. Odejść od wiecznie brudnej palety ze zeschniętą farbą. Ile czasu już tak leży w kącie? Nie wiem. Może dzień, miesiąc, rok. Nie zwracam już uwagi na płynący czas. Jedynie monotonnie wykonuję czynności mi niezbędne. Wyjrzę przez okno i przez kilka chwil posłucham kłócących się sąsiadek z pierwszego piętra. Założę stare, czarne buty, które nosiłem zarówno do małego sklepiku w kamienicy, jak i do kościoła. Któż może przecież zwrócić uwagę na dwudziestoletniego, biednego malarza, który nie malował od ponad dwóch lat. Przemykałem niepostrzeżenie pośród białych kwiatów i czerwonych lampionów przy ołtarzu. Wiecznie blada cera ułatwiała mi to, gdyż stapiałem się z marmurowymi schodami i kremowymi obrusami. Siadając w opustoszałej, pierwszej ławce nie słuchałem nikogo i nie zwracałem uwagi na żadne wezwania księdza, czy złośliwe uwagi za mną. Wpatrywałem się co niedzielę w ten sam obraz. Jego kolory i cienie. Nie było szkicu, ani dokładnej postaci. Za każdym razem, co minutę, byłem w stanie ujrzeć coś innego. Raz był to srebrny miecz wbity w ziemię. Innym razem biały gołąb, przygotowujący się do lotu. Być może były to tylko iluzje. Po zakończonej mszy podchodziłem tak blisko, jak tylko mogłem. Próbowałem choć z bliska ujrzeć ukrytą intencję obrazu. Niestety, zauważałem jedynie sylwetkę człowieka. Cerę miał równie bladą co ja, lecz włosy jaśniejsze od moich, kruczoczarnych. Nie uśmiechał się, ale i nie zasmucał. Jego wyraz twarzy był dla mnie nieodgadniony. Gdy odchodziłem, stojąc już przy drzwiach wyjściowych, spostrzegałem rany na dłoniach. Kościstych, prawie, że drżących dłoniach. Jedyne co wydawało mi się nadzwyczajne, było to, że wydawały się wyciągnięte w moją stronę. Byłem zbyt głupi, aby zrozumieć człowieka na obrazie. Jego uczucia związane z tym miejscem.
Zakrywając twarz skrawkiem pościeli, wyobrażałem sobie pędzel wędrujący po białym płótnie. Jego spokojne ruchy, bądź zamaszyste maźnięcia. Czułem znów woń farby olejnej i świeże wypieki matki. Próbowałem odgonić nieprzyjemne skojarzenia i przywołać te chwile, za które oddałbym wszystko. Przypominałem sobie ciepły uśmiech ojca. Nie podarował mi go nigdy. Był on przeznaczony dla ukochanej mu osoby. Dla kobiety o płomiennych włosach i rumianych policzkach. Jej oczy przypominały bursztyn, połyskujący w słońcu bladą żółcią. Zaś ona nie potrafiła się tak uśmiechać. Jedynie płakała. Miałem wrażenie, że tylko ja widziałem czemu. Gdy tylko zachodziło słońce, zamykała oczy, przez chwile nie wpatrując się w chowającą się za horyzontem kulę. Kiedy znów mogłem ujrzeć jej tęczówki, widziałem nie tylko odcień brzoskwini, ale i błękit. Delikatny, prawie że biały błękit. Obserwując spływające po jej zaczerwienionych policzkach łzy, mogłem stwierdzić tylko jedno: mama za czymś tęskniła. Był to ktoś, a może coś dla niej już nieosiągalnego. Czułem się winny, że nie może już tego zobaczyć. Szukając pocieszenia, znalazłem drewnianą paletę i niemalże nieruszone farby. Nie miałem płótna, na którym mógłbym stworzyć te nieznane mi wspomnienia matki. Z początku, więc malowałem po ścianach we własnym pokoju. Szare mury zapełniałem wszelkiego rodzaju krajobrazami. Minął rok. Miałem zaledwie piętnaście lat. Płomiennowłosa piękność zachorowała. Jej porcelanowa skóra była teraz śniada, a subtelne ruchy, przypominające ruchy gimnastyczek z pokazów, nieporadne, jak u staruszki. Tuż przed wyjazdem do szpitala chciała się ze mną pożegnać. Z pomocą ojca weszła do zapełnionego kolorami pokoju. Jej oczom ukazały się widoki zachodzącego słońca, księżyca w pełni, oraz urodzajnych pól i opustoszałych plaż. Rozwarła delikatnie usta i podeszła szybko do obrazu przedstawiającego mężczyznę. Był to nasz sąsiad, który zmarł dwa lata temu. Był pierwszym namalowanym przeze mnie portretem. Próbowałem, jak najdokładniej pokazać jego młodzieńcze rysy twarzy, które nie raz olśniewały kobiety z pobliska. Mama przez kilka minut przypatrywała się jego czarnym włosom, złudnie przypominającym moje. Uśmiechnęła się po raz pierwszy i powiedziała uradowana:
- W końcu mogę cię mieć tylko dla siebie.
Zamarłem. Nigdy nie zapomnę jej przerażającego śmiechu. Przypominała wiedźmę z filmów. W tym momencie mogłem tylko karcić siebie za przywołanie jej tych wspomnień. Próbując zapomnieć jej smutną minę sprzed kilku miesięcy, słyszałem jedynie swoje własne myśli, towarzyszące tamtej chwili. Próbowałem uszczęśliwić osobę mi bliską, a przysporzyłem tylko większych cierpień. Niczym zahipnotyzowany zwierzak wbiłem wzrok w otwarte drzwi, przez które rodzice wyszli. Miałem zaledwie piętnaście lat kiedy to się wydarzyło. Kiedy namalowałem „przeklęty portret”.
Szybko zdjąłem z siebie kołdrę i otworzyłem szeroko oczy. Łapałem oddech. Po przeszukaniu pokoju wzrokiem, uspokoiłem się i tylko ciężko westchnąłem. Po tym co zdarzyło się pięć lat temu zaprzestałem malowania. Bałem się, że znów stworzę „portret szatana”. Znów mogłem zniszczyć bliskie mi osoby. Mimo iż praktycznie skazałem matkę na śmierć psychiczną, kontynuowałem. Pragnąłem naprawić to co zrobiłem, lub czego raczej nie. Trwałem w wierze trzy lata. Skończyłem z tym po powtórnym ujrzeniu ‘tamtego’ obrazu. Moje myśli zaczęły się kłębić gdy spostrzegłem „ukryte dzieło” w kościele. Raz jeszcze zamknąłem oczy i spróbowałem tym razem przypomnieć sobie sylwetkę ‘człowieka o poranionych dłoniach’. Trwało to godzinę. O wiele krócej zaś potrwało przygotowanie stanowiska i znalezienie płótna. Przemywając wodą zakurzone pędzle usłyszałem kojące słowa ojca: „Podarowałem ten uśmiech mojej żonie, aby móc ją odzyskać”. Ile razy nie zdołałem tego zrozumieć, nie zliczę. Wykonując pierwsze machnięcia myślałem tylko o tym. Chciałem poczuć to, co mój zakochany rodzic. Te wszystkie zakazane uczucia i troski. Próbowałem tylko po raz kolejny naprawić wyrządzone przeze mnie zło.
Trzymając nowy pędzel w kubeczku z wodą, obserwowałem dzieci wybiegające ze szkoły. Minęło wiele lat odkąd nie przestawałem myśleć o przeszłości. Zbyt wiele lat, lecz tyle zabrało mi namalowanie mojej pokuty. Bez wytchnienia. Z wieloma nieprzespanymi nocami. Tylko dlatego, iż zobaczyłem obraz człowieka. Był to katolik o brązowych włosach i skoncentrowanym spojrzeniu.
Ostatni ruch pędzla to wszystko zakończy, a pierwsze przedstawione przeze mnie oblicze Świętego, rozpocznie. Odpokutowałem malując wyobrażenie człowieka czystego, a umrę myśląc o łkającej matce. Smutne? Ja jestem przecież szczęśliwy trzymając pędzel z odcieniem brzoskwini.


Ostatnio zmieniony przez sundokei dnia Wto Lis 11 2008, 23:32, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
http://podszept.blog.onet.pl
dann
Administratorzysko
Administratorzysko
dann


Female Liczba postów : 295
Age : 30
Skąd : się wziął Świat?
Ulub. rodzaj literatury : fantastyczny dramat :P
Registration date : 25/07/2008

Smierć Artysty. Empty
PisanieTemat: Re: Smierć Artysty.   Smierć Artysty. I_icon_minitimeWto Lis 11 2008, 17:49

Piękne... Jedyne, co mi się nie podobało to przedostatnie zdanie "smutne?". Było takie jakby sarkastyczne, a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie. Błędy:

Próbowałem chodź z bliska ujrzeć - chodź tu do mnie, a choć coś z bliska ujrzeć.
Miałem wrażenie, że tylko ja widziałem czemu - widziałem czy wiedziałem?
w chowającą się za horyzontem kulę. - ta kula taka dziwna...
Łapałem oddech. - łapałem oddech siatką na motyle.

Ogólne wrażenie: 10/10. Ale nie wyniosłam z tego opowiadanka niczego. Żadnego morału, żadnej puenty. Takie puste, nic nie znaczące smutne słowa.
Powrót do góry Go down
http://lilly-h.blog4u.pl
sundokei
Lodowy pingwin
Lodowy pingwin
sundokei


Female Liczba postów : 134
Age : 29
Skąd : Lubicz
Ulub. rodzaj literatury : dramaty psychologiczne
Registration date : 26/07/2008

Smierć Artysty. Empty
PisanieTemat: Re: Smierć Artysty.   Smierć Artysty. I_icon_minitimeWto Lis 11 2008, 23:30

Ty nieczuła, ty ... =='

Ostatnie zdanie miało właśnie brzmieć sarkastycznie.
'widziałem', w sensie 'ujrzałem dlaczego tak jest.'
Powrót do góry Go down
http://podszept.blog.onet.pl
dann
Administratorzysko
Administratorzysko
dann


Female Liczba postów : 295
Age : 30
Skąd : się wziął Świat?
Ulub. rodzaj literatury : fantastyczny dramat :P
Registration date : 25/07/2008

Smierć Artysty. Empty
PisanieTemat: Re: Smierć Artysty.   Smierć Artysty. I_icon_minitimeWto Lis 11 2008, 23:44

Hehe, może i nieczuła Very Happy może byłabym 'czulsza' gdybyś umieściła tam jakąś tragedię. Ale to tylko moje widzimisię. Ogółem już mówiłam, bardzo ładnie Very Happy
Powrót do góry Go down
http://lilly-h.blog4u.pl
sundokei
Lodowy pingwin
Lodowy pingwin
sundokei


Female Liczba postów : 134
Age : 29
Skąd : Lubicz
Ulub. rodzaj literatury : dramaty psychologiczne
Registration date : 26/07/2008

Smierć Artysty. Empty
PisanieTemat: Re: Smierć Artysty.   Smierć Artysty. I_icon_minitimeWto Lis 11 2008, 23:53

To specjalnie dla dann w następnym 'opowiadaniu' będzie WIELKA tragedia *śmiech psychopaty w tle*
Powrót do góry Go down
http://podszept.blog.onet.pl
Sponsored content





Smierć Artysty. Empty
PisanieTemat: Re: Smierć Artysty.   Smierć Artysty. I_icon_minitime

Powrót do góry Go down
 
Smierć Artysty.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Polska kraina Pisarzy! :: Proza :: Nasze opowiadania-
Skocz do: