Polska kraina Pisarzy!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Stowarzyszenie młodych polskich pisarzy i poetów!
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Dziewczyna, która bała się świąt

Go down 
AutorWiadomość
Richard Scott
PISK-lak
PISK-lak



Male Liczba postów : 4
Age : 32
Registration date : 05/11/2008

Dziewczyna, która bała się świąt Empty
PisanieTemat: Dziewczyna, która bała się świąt   Dziewczyna, która bała się świąt I_icon_minitimeCzw Lis 27 2008, 20:40

Dziewczyna, która bała się świąt



 Nie płakała. Nie popadała też w skrajności. A jeżeli takowe miały miejsce, wytaczała swoje działa na - tak to nazwijmy - pole bitwy, rozstawiała oddziały i przygotowywała plan ataku. W większości wypadków o zwycięstwie decydowała nie tyle taktyka, ile siła ognia, jaką dysponował wróg. A był silny. Był cholernie silny.
 Miała jednak to do siebie, że odwagi nabierała dopiero po pierwszym wystrzale armaty; rzadko kiedy jeden kończył całą potyczkę, ale kto powiedział, że ma być łatwo?
Nieprzyjaciel zbyt długo celebrował moment rzucenia hasła "do ataku", na co reagowała bezprecedensowo. Krzyczała swoje. Oddziały także robiły swoje. Rutyna. Tylko, że z tym powtarzaniem, to do końca nie było jednak tak samo. Czasami zdarzyło się walczyć na morzu. Rekiny, potwory morskie. Huragany. Te klimaty. Nieważne jak pachniało; zawsze czuć było wodę. W nocy. We dnie. Nawet, kiedy dokonywało się zaćmienie. Ta sama bajka, a w niej jeden i ten sam, niezmienny bohater - woda.
 Wygrywała za każdym razem. Nadal żyła. Ale była znudzona ludźmi. Samą sobą także.
 Niezaadresowana kartka bożonarodzeniowa, jaką od niechcenia wrzuciła do pocztowej skrzynki.
Dwieście złotych wtopione w akcję charytatywną "Tego roku ty jesteś Mikołajem". I paczka papierosów zastąpiona zaledwie kilkoma dziennie. To jedyne szczytne cele, na jakie było ją stać. Wcale nie była zła. Nie żeby miała lecieć i rozdawać cały swój majątek. Grona świętych także nie reprezentowała. Ale wskażcie, chociaż jednego takiego przedstawiciela...
W przeciągu najbliższego tygodnia miała pozbyć się kilku, może kilkudziesięciu miedziaków grodzących miejsce w portfelu. To wszystko przez rodzinę. Zadzwonić do cioci Marysi, do wujka Alberta, do babci Gertrudy. I do kilku innych, mniej lub bardziej znanych osobowości świata mody i polityki jej familii. Jedni głowili się chowając twarz w dłoniach, jak zdobyć kilka marnych złotych; drudzy byli w bardziej komfortowej sytuacji - mieli wiele, a chcieli jeszcze więcej.
 Ona nie robiła nic.
 Ona budziła się każdego dnia. Wspierała się na dłoniach wstając z łóżka. Szybkim krokiem dochodziła do kuchni. Zjadała te same płatki śniadaniowe, co przez poprzednie kilka lat. Trafiała do łazienki. Później biegła do pracy. Tam spędzała większość czasu.
O życiu pielgrzymów stanowi Przygoda i Miłość, do której biegną (albo idą, nigdy nie widziałem). Wędrowcy, od czasu do czasu zatrzymują się w jakimś domostwie posiłkując wodą i chlebem. Dla niej takie schronienie stanowił pobliski bar. Jeśli był zamknięty musiała wędrować dalej. Wycieńczona swoim życiem. Maszerowała. Ewentualnie wspinała się. Każde zadanie realizowała bez pasji. Nie prosiła o nią, bo wiedziała, że i tak na nic dobrego nie zasługuje.
 Wiedziała, ale nie była pewna.
Tak jak Ty. Widzisz, ale nie jesteś pewien, czy obraz, jaki przekazują oczy nie jest tylko złudzeniem. Mara? Zjawisko nadzwyczajne?
Oczy dostrzegają prawdę. Gdy chcą.
Oczy dostrzegają kłamstwo, kiedy najmniej się tego spodziewają.
Po części panujesz nad swoim Ciałem. Ale i tutaj, po raz wtóry nie masz pewności, czy to, jak odbierasz, czujesz i czego dokonujesz jest prawdziwe. Zagadka? Weź kartkę i nakreśl rozwiązanie. To bardzo proste. Zaczyna się na literze "A", a kończy na "Z". Chyba, że masz inny system znaków.

 Szła ulicą. Zupełnie pustą.
Od czasu do czasu odwracała się za siebie. Nagle, bo myślała, że ktoś za nią idzie. Ale to był tylko podmuch wiatru zrywający do lotu liście. Co jakiś czas zatrzymywała się. Wciągała powietrze. Bardzo głęboko. Wzdychała, ale odgłos mieszał się z coraz mocniej wiejącym wiatrem. Zupełnie jak na wiosnę. A była przecież zima. Gdzieniegdzie, pomiędzy kontenerami na śmieci zalegały topniejące resztki śniegu, który nawiedził miasto dwa dni temu. Dobrze było usłyszeć delikatne uderzanie płatków śniegu lądujących na szybie. Wyjść na ulicę i dostrzec bawiące się dzieciaki. Chłopcy rzucali do siebie malutkimi kulkami. Mimo, że biały puch nie przykrywał całego miasta - zaledwie kilka centymetrów wybranych przez siebie miejsc - młodzi potrafili odnaleźć go na tyle, by starczyło na ulepienie "swoich małych broni".
 Ona bała się świąt.
 Ona bała się Boga.
 Ona obawiała się samej siebie.
Ciężko jest tak po prostu przyjść. Spotkać się z Samym Sobą. Ciężko jest uwierzyć.
Mrok spowija górską krainę. Pytam jak mam spać, skoro wiem, że Inni robią to samo - myślą o tym, jak łatwo stać się Legendą.
Najpierw bądź bohaterem. Później to Historia uczyni nas Wielkimi.
Zasypiamy.
Zasypiamy z Jej smakiem na ustach.

 Weszła do królestwa konsumentów, do sklepu. Tutaj jest wszystko. Lekarstwa na wszelakie schorzenia. Lekarstwo na samotność. Tam przy jednej z lad stoi taki Pan w niebieskiej koszuli. A za jego plecami kryje się czysta magia. Serwowana w płynnej postaci. Wystarczy podejść, poprosić, zapakować i wyjść. Wrócić kolejnym razem. Jeśli będzie okazja, a takowej może zabraknąć. Możesz nie wrócić nigdy...
Ale to jedyna metoda, jedyna sprawdzona i potwierdzona przez setki... tysiące... miliony zadowolonych klientów. Niestety nie wszyscy mieli okazję wypowiedzenia swojej opinii. Nie zdążyli.
 Wtopiła wzrok w strefę oferującą produkty świąteczne. Nie śmiała podejść.
Sięgnęła po koszyk i nie odrywając oczu ruszyła w kierunku półek z warzywami. Idąc spostrzegła, jak jedna ze starszych kobiet sięga po pluszową maskotkę św. Mikołaja trzymającego w dłoniach ogromny worek z prezentami. Kobieta odłożyła swój koszyk wypchany zakupami i wspinając się na palcach próbowała dosięgnąć choćby buta zabawki. Nadaremno. Była zbyt niska.
 Chwila ciszy. Cały świat się zatrzymał.
W momencie podbiegła do staruszki. Zdjęła maskotkę. Nie musiała się rozciągać; wystarczył jeden ruch. Spojrzały sobie w oczy.
 Świat zatrzymał się po raz drugi.
Starsza kobieta grzecznie podziękowała. Ukłoniła się, zabrała zakupy i ruszyła w kierunku kasy. Po kilku minutach znikła za sklepową futryną.
 Ona stała. Nawet nie drgnęła. Pozostawała w takiej pozycji, w jakiej wymieniła ze staruszką spojrzenia. Wzrok zatopiony daleko przed siebie. Zupełnie jakby jej rozmówczyni jeszcze tam stała i przyglądały się sobie nawzajem.
Nigdy wcześniej nie spotkała tamtej pani. Nigdy wcześniej nikomu tak się nie przyglądała. Nigdy wcześniej nikt nie dziękował tak szczerze. Nigdy wcześniej nikomu nie podała maskotki. Nigdy wcześniej nie była jeszcze tak blisko radości.
 Była o wiele dalej.
 Ona odłożyła koszyk i usiadła na podłodze opierając plecy o reklamę świątecznej oferty na proszek do prania. Westchnęła głęboko. Tym razem wiatr nie zagłuszył jej niemego krzyku. Tym razem wiatr nie powiedział, co spotka dzisiejszego wieczora.
Włożyła ręce do kieszeni. Zamknęła oczy.
 Świat zatrzymał się po raz trzeci. Ostatni.
 Zasnęła.
Powrót do góry Go down
 
Dziewczyna, która bała się świąt
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Polska kraina Pisarzy! :: Proza :: Nasze opowiadania-
Skocz do: