Trudno jest komukolwiek cos powiedzieć, kiedy nikt nie chce słuchać. Tłumisz to w sobie.. tłumisz, problem za problemem. Myśl za myślą. Nie dokończone sprawy. Kłopoty kłębią się po sufit. Znasz ten temat? Ty siedzisz zamknięta w czterech ścianach, których pewnie każdą rysę z tapety znasz na pamięć. Siedzisz, leżysz, zajrzysz do starych fotografii, odbierzesz kilka nic nie znaczących sms-ów. Przytakniesz głową bo nawet odpisać nie masz sił. Ten świat, to otoczenie dobija cię jeszcze bardziej. Przytłacza. Z dnia na dzień pokazuje jak to jest kiedy twoi rzekomi przyjaciele wymagają pomocy, bycia obok w potrzebie, smutku, radości.. masz być i już!! Bo tego potrzebują. Słuchasz, rozumiesz, radzisz. Pomagasz, dostajesz ‘dziękuję’. Żenada! A czy ktokolwiek kiedyś spytał „może ty masz jakieś problemy? Chcesz porozmawiać? Albo nie.. choć na spacer pomilczymy razem, ja będę obok”. Nie ma tego! Nie ma. Masz być na każde ich skinienie. Nie ma cię – jesteś tym najgorszym na którego liczyć nie można, ale sami ci nie pomogą choćby faktem bycia obok bo.. przecież skoro umiesz pomoc to jakie ty do cholery możesz mieć problemy ? okrutna rzeczywistość szarego, ponurego, chłodnego czasem gorącego dnia sprawia, że czasem masz dość! Mówisz basta! Okej wychodzisz na imprezę, kilku znajomych i schodzące się twarze wciąż to nowe baz też widziane na jakimś innym melanżu. Zaczynasz się otwierać po Finlandii czy dobrym drinku przygotowanego przez twojego znajomego pracującego tuz za barem. Zaczynasz nawijać.. z nadzieją, ze zrozumie ... mylisz się. Przytakują i kręcą głowami, bo nie chcą robić ci przykrości i mimo iż nie rozumieją o czym mówisz nie próbują nawet powiedzieć ze są obok. Ze mimo faktu nie zrozumiałości tego co mówisz zawsze możesz choćby pomilczeć, wyjść na spacer, wpaść na film czy kawę.
Tyle myśli mąci mi się w głowie, ze już sama nie wiem o czym myśleć najpierw. Tyle uczuć, ze nie masz nawet gdzie ich pomieścić, twoje serce złamane pokochało bardziej lecz na darmo. Znów zostajesz sama z tym uczuciem nieodwzajemnionym, które przecież miało być silniejsze, które.. mocniej kocha dziś. Z dnia na dzień starasz się iść dalej. Byś gdzieś obok niego nie pokazując mu jak bardzo go kochasz i jak bardzo cię to boli. Ból nie do opisania. Masz wrażenie, ze bardziej już się nie da cierpieć. Codziennie niczym ućpana życiem budzisz się by jakoś dalej ciągnąc to nędzne życie. Nędzne, bo jakie ma być kiedy miłość twoja doskonała stała się niezwykła porażka której nikt nie rozumie, bo przecież maja ciebie. Ciebie która wysłucha i pomoże. Ale kto ogarnie twój problem przecież ty dajesz te rady i jesteś, ale sama z nich nie korzystasz bo jak? Jak radzić samej sobie wbrew sobie? Jak podejść racjonalnie do problemu kiedy jesteś z nim zupełnie sama?
Ten ból to nieogarnięte szczęście, które zdawało by się być przy nas zawsze.
Uśmiechasz się choć tak poważnie masz ochotę się przytulić i rozpłakać. Nie rozmawiać, po prostu żeby ktoś był obok ciebie. Żeby ktoś był kiedy już nie masz sil udawać szczęścia na sile. No ile można? Z czasem nie przejmujesz się sobą. Zamykasz się w sobie tłumiąc emocje, tłumiąc w sobie swoje prawdzie myśli. Inni staja się dla ciebie najważniejsi. Ich problemy. Mówią, opowiadają proszą o pomoc.. cieszysz się, bo nie mówiąc o sobie możesz chociaż powiedzieć to co myślisz... to co masz w duszy która przecież jest tak załamana ze nawet nie wiesz czy jeszcze istnieje. Tak naprawdę jesteś i czujesz się potrzebny kiedy problemy wypełniają kogoś życie, bo kto lepiej zrozumie niż ty przecież oni nie wiedza co się z tobą dzieje ale wiedza ze pomożesz, ze nie odmówisz. I maja racje, nie odmówisz. Chcesz pomoc bo ciebie nawet nie próbują wysłuchać z próba zrozumienia jak to jest.