Saga o ludzie Ogniookich
Trudny wybór
Ciemna wrześniowa noc, gałęzie skrzypią pod butami, ktoś wzywa pomocy co robić ja nie mogę pokazać się ludziom ale to kobieta jest ciemno nikt mnie nie zauważy ale oczy płoną niczym żywy ogień ja, ja muszę jej pomóc myślał i pobiegł w stronę głosów. Z daleka ujrzał kobietę która skaleczyła się w nogę podszedł skłonił się ponieważ dziewczyna miała piękną suknię bogatą a zarazem ona sama była tak piękna popatrzył jej w oczy lecz ona krzykła wystraszona. – Twoje oczy one płoną- wykrzyknęła próbując wstać lecz usiadła z powrotem, opanowała się. – Kim jesteś –spytała drżącym głosem. Nie odpowiedział, przykucnął dotknął dłonią rany a ona stała się blizną . Dziewczyna podskoczyła z wrażenia. Powtórzyła pytanie, lecz odpowiedział jej tylko szum wiatru. Wstał lecz ona pochwyciła jego dłoń i spytała po raz kolejny tym razem odpowiedział – Jestem nikim, piękna pani wracaj bo rodzice będą się martwić . – Ach nie możesz być nikim skoro masz tak piękne oczy i takie zdolności jestem Liliana córka Rudolfa Mądrego jestem arystokratką a ty z jakiego rodu pochodzisz??
- Ja nie mam imienia Pani jestem zwykłym chłopem nie powinna Pani ze mną rozmawiać. –Ale chcę, a czy ja mogę ci je nadać?? –Ależ oczywiście Pani , będę zaszczycony. –Więc nazwę cię Oswald Ogniooki co ty na to ? –Ach dziękuję litościwa Pani to naprawdę do mnie pasuję- roześmiał się cicho lecz zaraz spoważniał skłonił się i chciał odejść lecz Liliana nie pozwoliła mu odejść pochyliła głowę jej policzki zapłonęły i spytała –Czy jeszcze Cię zobaczę? –Ależ Pani nigdy więcej nie godzien jestem przeszkadzać. –Proszę przestań i nie jestem panią mów mi po prostu Liliana, nie możesz odejść chcesz zostawić bezbronna kobietę wgłębi lasu ? –Dobrze Pa…. Liliano odprowadzę cię do skraju lasu nie powinnaś mnie już więcej zobaczyć I nie mów że mnie widziałaś tylko o to proszę wiem że jestem nie godzien ale mimo to proszę. –Czy ty jesteś przestępcą, a może zwykłym uwodzicielem?? -Nie Pani, nie jestem przestępcą w moim mieście zostałem oskarżony o czary. –Więc proszę nie mów o mnie nikomu. –Dobrze pod jednym warunkiem przyjmiesz ode mnie mały podarunek w podzięce za uleczenie? -Och oczywiście Liliano. Arystokratka zdjęła z szyi medalion który miała od dzieciństwa , włożyła w jego dłonie a on zrzucił je jak oparzony. –Czy coś się stało?- nieśmiało spytała. –One mnie parzą czy mogłabyś mi je pokazać tylko tak bym ich nie dotykał ich dotyk sprawia mi ogromny ból. –Dobrze.-rzekła obracając naszyjnik w dłoniach. –Nie możesz mi go podarować na nim są magiczne runy które Cię chronią.-Ach to niesamowite dlaczego on Cię oparzył z powodu tych run? –Powinnaś już wracać – odwracając głowę wykrztusił – jutro będziemy mogli porozmawiać przyjdź na skraj lasu obok wielkiego dębu będę czekał.-Ruszyli w drogę na skraj lasu ona śledziła wzrokiem każdy jego ruch, on nie patrząc na nią marzył