Koniec świata

Matko, matko, matko... -.-' a "najlepsze" było to, kiedy Ziemia nagle pokryła się jakby lawą czy magmą. Szczerze? Ja dosłownie (naprawdę, z ręką na sercu) się śmiałam przy oglądaniu tego filmu i dosłownie (naprawdę i z ręką na sercu) zacierałam ręce i śmiałam się jak opętana... xD to chyba wpływ mojego snu o Apokalipsie ale mój sen opierał się raczej na Bogu (jeśli wgl. istnieje), że tam apostołowie itd... ;/
Co do filmu - nic ciekawego, ale kto wie, może tak być... Nie podobał mi się jeszcze cień rzucany na Ziemię przez ten meteor czy co to tam było no i to, że właściwie nie było zbytnio ukazane ścierania się z atmosferą ziemską...

(zieeeew)
Dziewczęta (ach, jaki to protekcjonaly ton, prawda? ^^'), zacznijmy od tego, że ja już przeżyłam trzy końce świata (o jeden więcej niż Aleks K.) i żaden nie nastąpił.
Poza tym prawda jest taka, że 'nikt nie zna dnia, ani godziny' i na tym należy poprzestać. Co ma być, to będzie, a jak już będzie, to wtedy będziemy się tym martwić, jak mawiał wujek Hagrid.
A że ludzie bardzo by chcieli znać 'dzień i godzinę', to sobie wymyślają różne daty. Na przykład ten 2012 rok.
Ja wam mogę na przykład przepowiedzieć, że w 2012 nie odbędzie się u nas Euro. O.

I, bez przesady, wyobraźcie sobie, że ziemia nagle zatrzymuje się w miejscu i zaczyna obracać w drugą stronę. --
To nie ma prawa się zdarzyć. Chociażby z fizycznego punktu widzenia.
Ale tak to jest, kiedy ludziska się nie uczą, a potem zakładają kolejną apokaliptyczną sektę wyłudzającą od ludzi pieniądza. (wzrusza ramionami)

Jeśli chodzi zaś o tych Majów/Azteków (Bóg jeden wie, kto to wymyślił), to przychylam się do tego, co napisano już wcześniej, że się im papier/pomysły/tabliczki skończyły. Albo, że wtedy wpadł do nich Kolumb i paczka, wymordowano biedaków i nie miał kto dalej pisać przepowiedni.
Swoją drogą starożytni mogli sobie to wymyślić biorąc pod uwagę analogiczne upadki wielkich cywilizacji. Gdybyście prześledziły dokładnie historię, zauważyłybyście, że każda wielka cywilizacja upadała wtedy, kiedy osiągała już szczyt swojej dekadencji.

Co do Nostradamusa. Ano, przepowiednie pisał i odnoszono je do tego, co się później działo.
Napisał, że upadną dwie bliźniacze wieże w wielkim mieście słońca i zaraz odniesiono to do WTC. Napisał, że po 'bardzo starym papieżu, zostanie wybrany bardzo młody, który będzie rządził w wielkich bólach', ale papież obecy na młodego nie wygląda.
O żadnych murzynach nic nie słyszałam.

Poza tym Mickiewicz napisał w 'Dziadach', że nadejdzie oswobodziciel narodu, a 'imię jego czterdzieści i cztery' i doniesiono to potem do powstania, które i tak nie wypaliło.
Ale przecież on wielkim wieszczem był.

Ja sama ćwiczyłam swojego czasu jogę i też miałam kilka hm, 'wizji'. I też teraz mogę je odnieść do tego, co się działo w moim życiu.
Ale co z tego będę miała? Nic.

Więc może przestańmy się stresować (kto się stresuje, ten się stresuje), bo i tak nowego końca świata nie ustalimy, hm?

A co do żywiołów... To się da bardzo łatwo wytłumaczyć: efekt cieplarniany. To wszystko przez emisję gazów do atmosfery, zanieczyszczenie wód, topnienie lodowców itd. Pff...
A wypadki technologiczne zdarzały się, zdarzają się i będą się zdarzać, bo maszyny, ze swojej natury są niedoskonałe. A przynajmniej nie są doskonałe do końca, bo nic nie może być doskonałe.

cóż za wyczerpująca odpowiedź Ale masz racje ^^

Mnie możecie uznać za głupią idiotkę, ale ja po cichu chcę tego końca świata... Tak, wiem...

takie myślenie przychodzi z wiekiem, dann ^^'

dann napisał:

Mnie możecie uznać za głupią idiotkę, ale ja po cichu chcę tego końca świata... Tak, wiem...

Tak samo jak ja czasami myślę o śmierci

Uh, a czy jest ktoś, kto kiedyś nie myślał?

Każdy myśli :p ale mnie to szczerze mówiąc wszystko wali ^^

Jak tego motylka?...

Nie wiem

Co do końca świata to podchodzę do tego z dystansem. Niby nie wierzę, ale jednak boję się, że w dniu, w którym skończę szkołę nagle ziemia się rozpadnie i przestanie istnieć. Tak jakby cała moja praca, uczenie się i zdawanie matury szło na marne. To takie trochę, za przeproszeniem, posrane.

Co do tej śmierci (bo z końca świata prześlismy na ten temat) to każdy kiedyś i tak umrze. Czy to będzie teraz, czy jutro czy za dziesięc lat, zależy niekiedy od losu i od nas samych. Jednakże ja o tym osobiście nie myślę, z powodu -szczerze mówiąc- z powodu braku czasu na takie myśli. Poza tym: carpie diem i "co ma być, to będzie".

PS. Przepraszam za błędy ale w ciemności i o takiej porze cięzko jest cokolwiek zobaczyć na czarnej klawiaturze ;]

Black Fly napisał:

"co ma być, to będzie"

A jak już będzie, to wtedy będziemy się tym martwić, jak mawiał wujek Hagrid ^^'

dokładnie xD

a ostatnio to jak by wszystko ucichło co nie? Chyba że to cisza przed burzą... Czyżby pozostały nam już tylko trzy lata życia na tej ziemi...? hmm tak jak z chorobą nowotworową nigdy nic nie wiadomo jest szansa ale nikła - odchodzi z sępiona z powodu pewnego wspomnienia... O jakimś tam aktorze... --'

Pozwolę sobie zacytować, że 'nikt nie zna dnia ani godziny'
Jaka więc będzie konkluzja? 2012 jest tak samo realną datą jak przyszła środa o godzinie 15:45 --

A że ucichło... Zobaczycie co zrobią ci ludzie, którzy dali się swojemu guru zaciągąć na grube miliony i zaczęli gromadzić zapasy żywności i schrony przeciwatomowe budować. Jeśli tylko się nie zabiją, guru stanie się człowiekiem bardzo biednym i godnym najwyższego współczucia.
Bo ludzie nie lubią być naciągani. Nawet w tak ważnych sprawach --
Albo i szczególnie w tak ważnych.

Objawienie św. Jana jest całkiem niezłe jeśli chodzi o wizję końca świata. Jestem w stanie cytować na wyrywki Zwłaszcza fragment o szkarłatnej wszetecznicy.
Z resztą wole to niż wersję scjentologów. Oni wierzą, że świat został stworzony przez KOSMITĘ Xenu i zostanie przez niego zniszczony. Właśnie dlatego Tom Cruze ma w domu schron. WTH O_o ?!