Marien von Merryen Kurka Wodna
Liczba postów : 386 Age : 29 Skąd : Zuzanna miała wiedzieć że zginie? Ulub. rodzaj literatury : Przygodowa, dramaty, historyczna, kryminały Registration date : 26/07/2008
| Temat: Laura von Jungingen rozdział I + Prolog Nie Lis 30 2008, 15:38 | |
| Prolog. Była jedyną dziewczyną w tym zakonie. Odznaczała się niezwykła odwagą i pewnością siebie. Jako siostra wielkich mistrzów była poważana i szanowana. Nie raz brała udział w różnych poselstwach. Młoda i wesoła z usposobienia Laura podbijała serce każdego rycerza bystrością umysłu, piękną twarzą, którą okalały długie, rude loki. Jednak jej nie była żeniaczka w głowie… Zamiast mężczyzny kochała oręż, Zamiast tańców i zabaw dworskich szarże konne i rycerskie turnieje. Jej bracia nie skąpili złota na drogi rynsztunek wojenny i piękne wierzchowce. Wychowywana w zakonnej atmosferze była zupełnie inna od jej rówieśniczek…
Opowiadanie to dedykuję mojemu byłemu nauczycielowi od historii z pniewskiego Gimnazjum Rozdział I
Płatki śniegu z wolna spadały na dachy malborskiej twierdzy. W jednej z wierz, na parapecie siedziała młoda, czternastoletnia dziewczyna, o rudych włosach. Oparta była o grubą, sporządzoną z czerwonej cegły ścianę. Spod jej ciemno-zielonej opończy wychodził fragment białego płaszcza i szaty zakonnej. Siedziała tutaj najwyraźniej długo gdyż smętnym i znudzonym wzrokiem wpatrywała się w biały dziedziniec. Ze stajni dochodziły krzyki stajennych i głośne rżenie krzyżackich wierzchowców. Na podwórcu zamkowym panował ogólny gwar i pośpiech. Nagle brama otworzyła się, a na dziedziniec wpadł na pięknym karoszu goniec. - Droga dla Ulryka von Jungingen, wielkiego mistrza zakonu najświętszej Marii Panny! To oznajmiwszy zawrócił konia i pogalopował w stronę stajni. Trąby oznajmiły przyjazd zwierzchnika zakonu. Na pięknej białej klaczy czystej krwi arabskiej wjechał Ulryk wraz z całym Poselstwem powracającym z Węgrzech. Twarz młodej dziewczyny rozjaśniła się, a na ustach wystąpił delikatny uśmiech. Zeskoczyła z parapetu i zbiegła, co prędzej na dziedziniec. Jej opończa rozwiała się w szybkim biegu ukazując biały płaszcz z czarnym krzyżem na boku i suknię. Rzuciła się na szyję wielkiemu mistrzowi. Ów objął ją i delikatnie uniósł. - Braciszku drogi! Gdzieście tak długo zmitrężyli? – Zapytała nadal nie uwalniając się z objęć. - Drogi były zawiane… Alem rad, że cię widzę Lauro… Brakowało mi ciebie. - Obiecajcie, że przy kolejnym poselstwie mnie nie zostawicie! - To były zbyt ważne sprawy, abyś mogła w nich uczestniczyć… Wiesz, jaka sytuacja jest z Polską… Ale nie czas nam ostawać tak na mrozie… Chodźmy lepiej do zimowego refektarza mam parę spraw do omówienia z naszą starszyzną. Refektarz był duży. Jego ogrzewana podłoga chroniła przed mrozem i wilgocią. Przy stole siedzieli: Wielki mistrz, Laura, Wielki marszałek Friderich Wallenrode, Wielki komtur Kuno von Lichtenstein szepczący coś Wielkiemu szafarzowi Albrechtowi Schwarcburgowi, Komtur gniewski hrabia Wende i Komtur Świecia Henrich von Plauen. W końcu Ulryk uniósł się z miejsca. - Zastanówmy się bracia co teraz robić… Wiadomo że do wojny z Polską dojdzie na pewno, ale myśmy na nią na razie nieprzygotowani… Von Plauen nachylił się ku Laurze i szepnął jej jakąś uwagę na temat bawiącego się pozostawionym nożem Wallenroda. Dziewczyna spojrzała nieco zdziwionym wzrokiem na komtura, który z trudem hamował rozbawienie. Ale po chwili i ona nie wytrzymała i wybuchła niepohamowanym śmiechem. - Siostro Lauro… Komturze… Nie pora teraz na śmiechy… Czas nam radzić. – Odezwał się poważnie Ulryk - Wybaczcie mi bracie i mistrzu… - Odrzekła dziewka starając się za wszelką cenę przyhamować rozbawienie - Jeno przyszło mi coś na myśl. Nie lepiej spotkać się gdzieś i rozejść w pokoju? - Gdzie by to się miało odbyć i Cóż chcecie przez to powiedzieć? – Kuno uniósł głowę spoglądając w bystre oczy Laury. - Wszystko w swoim czasie Komturze… - odrzekła Laura lekko się uśmiechając. – Spotkajmy się gdzieś z Jagiełłą, w którymś z naszych lub ich zamków… Wynegocjujmy pokój, a gdy już będziemy dostatecznie gotowi do wojny wtedy im ją wypowiemy… Ale najpierw należy rzecz całą ułagodzić. - Dobrze miarkujecie Lauro… - Odezwał się spokojnie von Wende - Ale zastanówcie się, drodzy bracia i wy siostro, na co nam ta wojna jest w ogóle potrzebna? Wszak wiadomo nam iż Polska to nie taki skrawek ziemi, jeno silny kraj. - Dobrze że Tettingen jest nieobecny na tych obradach, bo niechybnie by gniewem wybuchnął – Szepnęła Laura do wielkiego mistrza. - Czyż-li nie rozumiecie komturze że tylko Polska przeszkadza nam w dalszym rozwoju zakonu? – Odrzekł von Jungingen – Póki jej nie zdobędziemy skazani jesteśmy na dreptanie w miejscu… - Macie słuszność bracie Ulryku… Ale czyż nie lepiej uniknąć jej? Nigdy nie wiadomo co nam los i panienka przenajświętsza ześle… - Uniknąć? – Ulryk prychnął pogardliwie – A po cóż to? W całej Europie głośno o nas jako największej potędze… Mamy przewagę. Nie mam najmniejszego zamiaru stosować polityki Konrada… Laura gwałtownie uniosła głowę czując iż Ulrykowi zbiera się na zbyt dużą szczerość. - Rozochocił on swoją ustępliwością Jagiełłę. Do tego doszło że teraz Polska, Żmudź nam chce odebrać! Do tego doprowadziła polityka tego… - Ulryk! – Krzyknęła nagle Laura ogarnięta wzburzeniem. – Naganiam ci! O zmarłym mówisz, a do tego o naszym rodzonym bracie! - Wybaczcie… Ale kogóż by to nie rozsierdziło? - Mówicie za siebie bracie… - Odrzekła dziewczyna urażonym tonem. - Zróbmy tak jak proponowała siostra Laura – Wtrącił Kuno starając się ostudzić zaistniałą sytuację – Trza nam jeno poselstwo wybrać… - Któż się tego podejmie? – Rzekł wielki mistrz przesuwając wzrok po obecnych. – Bracie Albrechcie? Wielki szafarz podniósł wzrok, który wcześniej utkwił w dębowy blat stołu i spojrzał na wielkiego mistrza - Znają mnie na krakowskim dworze, a więc nie trudno będzie o bezpieczeństwo… - A wy siostro Lauro? - Moje zdanie w tej sprawie jest takie jak brata Albrechta – Odpowiedziała młoda mniszka nadal jeszcze urażona. - A więc obrady uważam za zamknięte… Czy potrzebujecie trochę czasu? Czy wyruszycie jutro? - Jutro z samego rana – Odpowiedziała po chwili mniszka spoglądając porozumiewawczym wzrokiem na Schwarcburga. Po chwili wszyscy udali się do swoich Komnat. Dziewczyna powoli otworzyła drzwi od swojej zakonnej celi i usiadła na łożu. Nadal rozmyślała nad tym wszystkim. Od kiedy Konrad odszedł zmieniła się nie do poznania. Spoważniała i to bardzo. Często zatapiała się gorliwie w modlitwie. Laura spojrzała na swój stolik nocny. Leżała na nim mizerykordia, o rękojeści pięknie zdobionej perłami. To była jedyna rzecz, która pozostała jej po starszym bracie. Sięgnęła po narzędzie i przycisnęła je do piersi. Ale nagle łzy puściły jej się obficie z oczu… Minęło już tyle czasu, a ona nie mogła się otrząsnąć z tego wszystkiego. To wszystko już ją przerastało. Mieczyk wypadł jej z dłoni, w których ukryła twarz. Mocnym szarpnięciem zerwała płaszcz i rzuciła go na łoże. Nagle poczuła jak ktoś kładzie rękę na jej ramieniu. - Ano Lauro… Nie płaczcie już… - Usłyszała głos Ulryka Uniosła załzawioną twarz i rzuciła się w objęcia starszego brata. - Mnie też go brakuje… Był naprawdę wspaniałym człowiekiem - Wspaniałym człowiekiem?! To czemu znów wam się na gorzkie wyrzuty, na temat jego polityki zebrało?! – Krzyknęła przez szloch - Lauro wyjaśnijmy sobie coś… - Odpowiedział spokojnie Ulryk nie dając się tak łatwo wyprowadzić z równowagi – Polityka, a ocena osobista to dwie inne sprawy… Mimo to wybaczcie mi! Dziewczyna uwolniła się z objęć i poczęła wierzchem dłoni ocierać łzy. - Nie mnie proście o wybaczenie, ale jego… - Szepnęła. – Zostawcie mnie teraz samą… Wielki mistrz powoli wstał. Spojrzał na umęczoną twarz młodej mniszki poczym odszedł. Dziewczyna podniosła mizerykordię leżącą na ziemi i wsunęła pod poduszkę. Przez jakiś czas siedziała na łożu, aż w końcu położyła się i po chwili zasnęła. Nazajutrz obudziło ją głośne pianie koguta. Była jak zwykle niewyspana po jutrzni i porannych modlitwach. Ubrała płaszcz i przepłukała twarz zimną wodą ze studni, którą wcześniej przyniosła jej służba. Po chwili wyszła na dziedziniec i skierowała się do stajni. Czekał już tam na nią, osiodłany piękny kary ogier czystej krwi arabskiej. Laura powoli zbliżyła się do konia i pogładziła po czole. - Czeka nas daleka droga przyjacielu. – Szepnęła do rumaka. Pachołek pomógł jej wsiąść na wysokiego konia. Lekkim kłusem, utrzymując się doskonale w siodle wyjechała ze stajni na dziedziniec. Tam po krótszym czekaniu za wielkim szafarzem wyjechali razem z całą świtą energicznym galopem z twierdzy malborskiej. | |
|
Catherine PISK-lak
Liczba postów : 3 Age : 32 Registration date : 30/11/2008
| Temat: Re: Laura von Jungingen rozdział I + Prolog Pon Gru 01 2008, 11:17 | |
| Spodobało mi się, chociaż klimaty a'la "Krzyżacy" to nie moja działka. Piszesz bezbłędnie, potrafisz zaciekawić czytelnika, uwzględniasz to, że wtedy mówiło się nieco inaczej niż teraz ( nie ma większego zła nad wkładanie w usta postaci opowiadań historycznych współczesnego słownictwa!). Gdzie mogę dorwać ciąg dalszy | |
|
Marien von Merryen Kurka Wodna
Liczba postów : 386 Age : 29 Skąd : Zuzanna miała wiedzieć że zginie? Ulub. rodzaj literatury : Przygodowa, dramaty, historyczna, kryminały Registration date : 26/07/2008
| Temat: Re: Laura von Jungingen rozdział I + Prolog Pon Gru 01 2008, 15:36 | |
| hmm jeszcze bloga z tego nie zrobiłam od wczoraj piszę drugi rozdział jak szlabanu po wywiadówce nie dostanę xD to jeszcze dziś zamieszczę opowiadanie w sieci | |
|
Sponsored content
| Temat: Re: Laura von Jungingen rozdział I + Prolog | |
| |
|